Przedstawiciele Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa nie zostali wczoraj wpuszczeni na teren PPS "Grudynia" SA.
Pracownica agencji miała w ręku wyrok sądowy nakazujący spółce oddanie dzierżawionych od kilku lat gruntów. Powodem odebrania ziemi jest zaleganie z opłatami dzierżawnymi. Spółka po prostu nigdy nie zaczęła za nie płacić. Nie zapłaciła także za kupione 350 hektarów wraz z nieruchomościami, maszynami i inwentarzem.
AWRSP już kilkakrotnie zwracała się do spółki o dobrowolne oddanie dzierżawionych od AWRSP 800 ha gruntów. Za każdym razem prezes Robert Piróg traktował przedstawicieli agencji w ten sam sposób - nie chciał z nimi rozmawiać, bo był bardzo zajęty. Małgorzata Zamirska z AWRSP w Opolu oraz Hubert Kopeć ustanowiony przez sąd kuratorem odpowiedzialnym za zabezpieczenie majątku łudzili się, że tym razem będzie inaczej, gdyż w piątek przesłali do PPS "Grudynia" SA faks, w którym żądali oddania dzierżawionego majątku i zapowiedzieli swoją wczorajszą wizytę.
W poniedziałek po kilku godzinach czekania pod zamkniętą, pilnowaną przez ochronę bramą zakładu do przedstawicieli AWRSP podszedł mężczyzna, który powiedział jedynie, że najpierw należy umówić się z prezesem Robertem Pirogiem, gdyż jest on osobą bardzo zajętą i nie ma czasu na spotkanie z nimi.
- Proszę telefonicznie umówić się na spotkanie z prezesem w innym dniu - powiedział stanowczym głosem, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł.
O kłopotach "Grudyni" i niejasnościach wokół jej majątku piszemy już od kilku tygodni. Po pierwszych tekstach szefostwo spółki unika kontaktu z "NTO", podobnie zresztą jak jej główny udziałowiec - profesor Stanisław Pasyk, kardiochirurg z Zabrza. Długi PPS "Grudynia" SA sięgają kilku milionów złotych. Największym wierzycielem spółki jest AWRSP, której ta winna jest kilka milionów złotych za dzierżawę 800 ha gruntów. Kolejna na liście wierzycieli jest gmina Pawłowiczki, wobec której długi spółki z tytułu podatku gruntowego wynoszą około miliona złotych. Jest jeszcze ZUS, urząd skarbowy oraz wielu prywatnych wierzycieli. Długi dziennie powiększają się o kwotę kilku tysięcy złotych samych odsetek.
- Sporządzimy notatkę z tego, co tu dzisiaj zaszło. Przekażemy ją komornikowi, który w najbliższym czasie wkroczy na teren zakładu z policją i zabezpieczy majątek spółki - stwierdził Hubert Kopeć.
Hubert Kopeć mówi, że otrzymał kilka tygodni temu anonimowy list oraz kilka telefonów, w których jakiś mężczyzna radził mu, aby zajął się swoimi sprawami.
Sytuacja załogi jest tragiczna. Wszyscy pracownicy dostali w zeszłym tygodniu miesięczne wypowiedzenia umów o pracę i wkrótce zostaną pozbawieni środków do życia. Wczoraj kilku rodzinom zakład energetyczny miał wyłączyć prąd z powodu kolosalnych rachunków, których nie są w stanie uregulować. - Ludzie nie płacą za mieszkania od kilku miesięcy - mówi Anna Stempel ze spółdzielni mieszkaniowej w Grudyni. - Szykujemy już wnioski do sądu o eksmisję.
- Nasza sytuacja jest beznadziejna. Prezes Piróg powiedział nam na zebraniu, że jak nie mamy za co żyć, to możemy zawsze iść się powiesić - mówi Krystyna Łysy, była pracownica PPS "Grudynia" SA.
Z tragiczną sytuacją załogi niezwykle kontrastują luksusowe samochody, które krążą ostatnio po Grudyni. W poniedziałek kilkakrotnie na teren zakładu wjeżdżało sportowe audi TT na małopolskich numerach rejestracyjnych. Właśnie w Małopolsce mieszka szara eminencja "Grudyni", Andrzej Buczek - biznesmen robiący interesy na Śląsku. Buczek przedstawiany jest przez profesora Pasyka jako jego doradca. Jest także członkiem rady nadzorczej spółki.
Według krążących po Grudyni informacji, za ciemnymi szybami luksusowych aut z Małopolski kryją się synowie Andrzeja Buczka - Cezary i Bartosz. Obaj mężczyźni mają prawomocne wyroki Sądu Rejonowego w Częstochowie, który skazał we wrześniu 1999 roku Cezarego Buczka na rok więzienia, a Bartosza Buczka na trzy lata więzienia za rozbój, jakiego dokonali kilka lat temu pod Częstochową. Kary nie odbyli. Wykorzystywali wszelkie możliwości prawne: apelację, kasację i odroczenia wykonywania kary. Cezary Buczek swoje prośby motywował trudną sytuacją rodzinną, jego brat - stanem zdrowia (ostatnio jednak lekarze orzekli, że nie ma przeciwwskazań do odbywania kary). W Grudyni młodzi Buczkowie uznawani są za następców prezesa Piroga.
Źródło: Nowa Trybuna Opolska
Michał Wandrasz
Mirosław Marzec