Dziś majątek upadłego Przedsiębiorstwa Produkcji Sadowniczej "Grudynia" SA zostanie w asyście policji i ochroniarzy przejęty przez syndyka.
Wczoraj w biurowcu upadłego przedsiębiorstwa syndyk masy upadłości spotkał się z byłymi pracownikami firmy, aby wyjaśnić im aktualną sytuację i perspektywy na odzyskanie przez nich zaległych pensji.
- Rolą syndyka jest zaspokojenie wierzycieli, czyli sprzedaż majątku i spłata długów - powiedział dawnej załodze syndyk Wiesław Henzler. - Z mocy prawa jesteście dla mnie państwo najważniejszą kategorią tych wierzycieli i wy otrzymacie swoje pieniądze w pierwszej kolejności. Wiem już, że na szczęście będę mógł wziąć na wasze pensje kredyt z Funduszu Świadczeń Pracowniczych. Obecnie przygotowywana jest niezbędna do tego dokumentacja. Złą wiadomością jest to, że do końca roku tych pieniędzy nie otrzymacie. Realnym terminem jest koniec stycznia lub początek lutego. Dostaniecie swoje zaległe wynagrodzenia w całości, ale niestety bez odsetek.
Syndyk zapowiedział, że przejęte przez niego 351 hektarów należące do PPS "Grudynia" SA, a dzierżawione na bardzo niekorzystnych warunkach Bartoszowi Buczkowi, zostaną w jak najkrótszym czasie wystawione do przetargu. Ze sprzedażą nie będzie prawdopodobnie większych problemów, bo chętnych na tę ziemię nie brakuje.
- Umowa podpisana w maju z obecnym dzierżawcą jest tak niekorzystna dla spółki, że musi być zerwana - stwierdza syndyk. - We wtorek złożyłem w biurze firmy pana Buczka odstąpienie od umowy w trybie natychmiastowym. Poczekamy, jak się on do tego ustosunkuje i jak długo jeszcze będzie próbował utrudniać przejęcie pól i mienia. Dla mnie jest to osoba, która powinna jak najszybciej rozliczyć się z nami i odejść. Bez względu na to, czy jest to mafia, czy nie mafia, ja nie pozwolę na dalszą rabunkową gospodarkę tym majątkiem. Musi być on natychmiast sprzedany, a pieniądze muszą trafić do wierzycieli. Nie wszystkich, bo dla wszystkich oczywiście nie starczy.
Na pierwszy ogień pójdą maszyny i urządzenia, które Bartosz Buczek użytkuje nielegalnie. W piątek upłynął termin, jaki syndyk dał dzierżawcy na oddanie tych maszyn. Ponieważ Buczek maszyn nie zwrócił, dzisiaj zostaną one przejęte przez syndyka wspieranego przez siły policji i agencji ochrony.
- Ostrzegam obecnych pracowników firmy pana Buczka, że żarty się skończyły i nie chciałbym, aby doszło w czwartek do jakichś przepychanek - mówi Wiesław Henzler. - Działam w imieniu prawa i utrudnianie mi pracy będzie jego łamaniem.
Na wczorajszym spotkaniu byli pracownicy oprócz dobrych wiadomości na temat zaległych pensji usłyszeli też mniej pomyślne informacje. Nie mogą praktycznie liczyć ani na należne im, a nie wypłacone ekwiwalenty (za mleko, ubrania robocze itp.), ani na pieniądze z kasy zapomogowo-pożyczkowej. Wierzytelności te znajdują się do zaspokojenia dopiero w dalszej kolejności i raczej na pewno nie wystarczy na to pieniędzy ze sprzedaży majątku.
Źródło: Nowa Trybuna Opolska
Michał Wandrasz